Coba to pół-dniowa wycieczka z Tulum,ale już nie chciałem robić bałaganu.
Kolejny kompleks piramid, tym razem usytuowane w prawdziwej dżungli. Niby nic nowego,ale robi wrażenie,zwłaszcza widok z najwyższego punktu na równiutką, przepastną i zieloną ścianę drzew. Gdzieniegdzie wystaje czubek innych budynków,a tak nic tylko dywan zieleni aż po horyzont.
Coba najlepiej zwiedzać rowerem. Te wypożycza się na miejscu i potem przy każdej atrakcji jest dla nich parking, taki rowerowy :)
Są też riksze, rowerowe ma się rozumieć, jednak na nich najczęściej widać podstarzałych turystów w mocno naciągniętych białych skarpetkach.
Skorzystaliśmy z alternatywy dla alternatywy czyli chodzenia,ale tylko dlatego,że mieliśmy sporo czasu. Po prostu wcześniej kupiliśmy bilet na powrót.
Czasu jak się potem okazało mieliśmy aż za dużo, a może za szybko chodziliśmy...
Tak wyglądało ówczesne boisko do "piłki nożnej" gdzie grano biodrami, zwycięzcy zaś w nagrodę za dobry mecz tracili życie.
Ruch bywał czasem spory
Sztuka śćienna
Las, jeno nieco tropikalny
Dzołns:P
Szacunek dla tych, którzy mimo lęku wysokości wdrapali się na górę. Widząc jak niektórzy się męczyli przy schodzeniu, chyba było jednak lepiej podziwiać piramidę z dołu.. Nikt nie zginął, nikt kogo bym widział;)
A można się zmęczyć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz