poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Wakacyjne retrospekcje- metro w Mexico City

DF, stolica Meksyku, ponad 20stomilionowy moloch pożerające okoliczne miejscowości i nie zapowiada się,żeby jego apetyt miał słabnąć.

Jak jest w „wielkim mieście”?

Tłoczno, bardzo tłoczno. Dużo ludzi, dużo samochodów, wszechobecny hałas. Wchodzisz do jednej z dwunastu linii metra! ,a tam nie dość,że tłok to jeszcze głośniej niż na ulicy. Wchodzi chłopak z plecakiem. Na oko 20 lat i zaczyna krzyczeć. Muzyka, przeboje, rock n roll, tylko 10 peso ( 2,6pln). Tuż po tym jak milknie, zaczynają ryczeć hity Presleya i Arethy Franklin. Skubaniec ma na plecach głośnik ,a w ręku pilot do discmana( kiedy ja ostatnio widziałem discmana?!). Dwie trzy szybko puszczone piosenki i idzie,a raczej przeciska się do następnego przedziału. Stacja metra. Młodzian wychodzi,a tuż po nim wskakuje 40sto letnia pani w dresie, również z plecakiem i tym razem oferująca ballady meksykańskie. I tak na każdym przystanku,a tych nie brakuje.
Muzyka to jednak nie wszystko co można zakupić przemieszczając się metrem. Są też krzyżówki, długopisy,gumy do żucia, słowniczki ,a i zapewne magiczne płyny na łysinę, aczkolwiek tych nie było mi dane widzieć, a wierzcie mi, nie omieszkałbym kupić i potem jeszcze nawet wypróbować. Bądź co bądź to tylko 10peso. Można by to nazwać atrakcją. Fakt, w metrze jeśli nie ma godziny szczytu( a o tym za chwilę) zbyt wiele się nie dzieje. Zmęczeni ludzie, zaspane miny, wrzeszczące dzieci i smrodek pokonanych tego dnia metrów w słońcu. Najgorsze jest to,że wszyscy ci sprzedawcy robią straszliwie dużo hałasu. Najwidoczniej w stolicy spędziłem niewystarczająco dużo czasu bo wszyscy dookoła mieli owe płyty w nosie,co więcej to spory procent je kupował.

Jednak wszystko to jestem niczym w porównaniu z podróżowaniem metrem w godzinach szczytu czyli przedziale godzinowym pomiędzy 18-20, kiedy to większość wraca do domu po swoim ponadregulaminowym czasowo dniu pracy.

Stoisz na peronie i wiesz,że będzie ciężko. Twój plecak wędruje na przód mimo,że ukraść cokolwiek w takim tłumie byłoby trudno. Wejście do pociągu* już samo w sobie jest przygodą bo rozładowanie puszki sardynek wraz z jej ponownym załadowaniem zajmuje razem około 4 sekund, a szprotopodobnych nie brakuje:)
Generalnie sygnał zamykania drzwi rozbrzmiewa tuż po ich otwarciu. Ale mniejsza z tym. Przyjeżdza jeden pociąg, komplet. Za dosłownie 20 sekund kolejny, to samo. Jeszcze dwa w takim samym odstępie 20 sekund! i wsiadasz, znaczy próbujesz wsiąść. Zbliżasz się do ludzi i pchasz do przodu. Ciebie też pchają. Jedna wielka zbita masa głów i ciał prze naprzód. Każdy chce wejść, lecz niestety nie każdemu jest to przeznaczone. W środku gorąco,a nawet nie przekroczyłeś drzwi. Słychać sygnał. Krople potu zraszają czoło. Jest za póżno,żeby wyjść, nie ma miejsca,żeby dalej wejść. I co się dzieje?
Jakaś siła, bynajmniej nie Boża wpycha cię do środka i napiera, i ty też napierasz nawet o tym nie wiedząć. Wszystko trwa raptem parę sekund i gdy pierwszy raz to zobaczyłem nie mogłem uwierzyć, przystanąłem i się przyglądałęm. A teraz, jestem w środku zlepka poplątanych , pomieszanych rąk i nóg i ktoś, albo policja albo inni pasażerowie dosłownie dopychają nas bo w takim kolektywie wszyscy są jednościa wewnątrz wagonu. Jeden przystanek, drugi, trzeci, szósty , mój! Na szczęście innych również. I wszyscy razem niczym niechciany zaskórniak są wypluci na peron. Szybko przebierasz nogami, w małych kroczkach,żeby utrzymać równowagę i po chwili znowu jesteś sam. Pociąg odjechał,inni się rozpierzchli, gratulacje! Właśnie doświadczyłeś jazdy metrem w Meksyku.

Niebywałe przeżycie. Jechałem tak tylko raz,i mi wystarczyło. Lokalni zamieniają się w pasztetowe, paprykarze i szprotki każdego późnego popołudnia : )

Co ciekawe, początkowe wagony są przeznaczone tylko i wyłącznie dla kobiet. Panie mogą skorzystać z pozostałej długości pociągu, jednak tam narażone są na..obmacywanie i podobnego rodzaju niedogodności. Zatem jeśli jesteś płci pięknej i po pracy nie masz zbytnio ochoty na bliższy kontakt z miednicą swoich męskich współpasażerów stajesz grzecznie w kolejce do wagonu dla pań. O!

Pomysł przedni, tylko bo głębszej refleksji niejako smutkiem napawa fakt,że zachodzi potrzeba na stworzenie takiego systemu i,że takie zachowania są po prostu powszechne.
Autobusy wagonów specjalnych nie posiadają,ale szybkie linie mają oddzielny przystanek właśnie dla kobiet,które wtedy podróżują na początku pojazdu. Taki specjalny przedział zwie się różowym. Ot, taka ciekawostka.


*Technicznie rzecz ujmując metro to nie pociąg bo nie jeździ po szynach. Zamiast tego ma kilka rzędów czarnych, dużych, gumowych opon. Inni dźwięk, inny swąd, jednak wagon niemal identyczny.

piątek, 26 sierpnia 2011

Powrót z wakacji

Koniec

Było miło,ale się skończyło.

Niemal cały miesiąc wolnego dobiego końca. 9 dni w okolicach Mexico City oraz poźniejszy dwytygodnowy pobyt na Jukatanie jest już tylko wspomnieniem.

Działo się sporo, jeśli nie powiedzieć bardzo dużo. Ilość atrakcji nagromadzona w jednym miejscu i w krótkim przedziale czasowym może niejednego onieśmielić,a już na pewno mnie. DF czyli stolica to tylko punkt do skreślenia na liście miejsc do zobaczenia w Meksyku. Nie zaprzeczam walorów kulturalnych tego miasta,a raczej molocha bo tych co nie miara jednak to nie jest miejsce dla mnie i bardzo miło było opuścić ponad 20sto milionową metropolię. Puebla, Chamula oraz Taxco to pięknę miasta i tam czułem się zdecydowanie lepiej, lecz gwiazdą i jednych z najpiękniejszych miejsc na globie jakie do tej pory widziałem jest Jukatan z jego naturą, Karaibskim morzem i plażami, słońcem oraz świetnymi ludźmi.

Zdjęcia już niemal ogarnięte, powoli, powoli zabiorę się za małe podsumiwanie każdego z miejsc. Planowo ma być krótka relacja z każdej stefy z w miarę krótką galerią na koniec. DF i okolice już niemal obmyślane więc lada dzień można wyglądąc nowych postów:)

Aloha!:P