sobota, 28 stycznia 2012

Plan Be, wcielany w życie lada dzień

Mapa jest, trasa też,napęd zmieniony, rower w kartonowym pudle już spakowany i gotowy do transportu. Najgorzej go będzie targać na lotnisko,ale jakoś to będzie. Pierwsza doświadczenia z przewożeniem dwóch kółek samolotem, mam nadzieję,że nie ostatnie chociaż powoli skłaniam się ku teorii,że w rowerową podróż powinno się ruszać spod domu.

31.01 lot z Poznania do Barcelony. W stolicy Katalonii dwa lub trzy dni. Będę w gościnie więc za bardzo nie chcę się naprzykrzać. Następnie pociąg lub autobus do Malagi gdzie przygarnia mnie pod dach kolejny dobry człek tym razem z Polski:)

Dalej już rowerem ku Algeciras do Ceuty przez Tangier, wybrzeżem na południe zahaczając o Meknes i zatrzymując się na chwilę w Rabacie. Wybrzeże, Marakesz, i w dół przez Saharę Zachodnią do Mauretanii. Na miejscu jest parę miejsc do zobaczenia,ale o tym napiszę już później i nieco dokładniej jak będę w tamtych okolicach:)

A z powrotem? Do Maroka pewnie lokalnym transportem bo ma wiać w twarz i będzie monotonnie zwłaszcza,że trasę uatrakcyjnić ciężko. Oby do Maroka pod wschód kraju zapowiada się arcyciekawie.

Co z tego wyjdzie się okażę w przeciągu najbliższych tygodni:)

Zarys trasy wygląda tak: ogólny plan

A będziesz uzupełniał bloga? Ciężko teraz stwierdzić. Nie mam zamiaru dokumentować każdego etapu w czasie trwania podróży,ale na pewno raz na jakiś czas go uaktualnię. Jak ktoś ma jednak ochotę to zapraszam:)

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Już tłumaczę, na spokojnie i jak tylko się da zwarcie i klarownie.

Podanie o wizę do Indii złożyłem 03.01. Na miejscu uprzedzono mnie,że jest mało czasu i ubiegam się o nią na własne ryzyko. Wylot do Brukseli był 19.01,a do Mumbaju dnia następnego czyli 20.01. 14 dni roboczych(!) to okres oczekiwania na wyrobienie papierów.

Kazano mi się zgłosić dzień przed odlotem. Przychodzę 19.01 i niestety czarny scenariusz staję się rzeczywistością, wizy nie ma. Smutno,ale cóż. Była godzina 15, wylot do Brukseli o 18:30. Wiem,że nigdzie nie lecę. Wypełniam pismo o zwrot paszportu i zatrzymanie procesy wyrabiania wizy oraz deklaruję,że jestem świadom,że opłaty są niezwracane.

Następnego dnia (20.01) przychodzę po odbiór paszportu, kolejka ludzi, pytam się kto ostatni, trzeba pytać indywidualnie. Każdy czeka na wizę więc moja kolej nadchodzi bardzo szybko.

...Odbieram paszport już z wizą w środku:) Czasem życia miewa gorzkie poczucie humoru heheh

W zasadzie wizę wyrobiono już 18.01, jednak jak przyszedłem po odbiór tej jeszcze nie było. Pretensji nie mam do nikogo, wina tylko moja. Nieco kosztowna lekcja,ale jak człowiek głupi był tak będzie;P

W skrócie: za późno papiery zlożyłem to i na czas ich nie dostałem.

piątek, 20 stycznia 2012

DUPA

...zbita.

Nie ma wizy, nie ma Indii. Ta pewnie by była na dniach,ale co mi z tego, skoro wylot niemal tego samego dnia.
Wina moja i tylko moja. Trzeba to było załatwić tuz po świętach... no cóż. Bywa, podobno. Szkoda tylko,że w tak głupi sposób.

środa, 18 stycznia 2012

Czas start

Jeśli ten wyjazd wyjdzie według zamierzeń to będzie jeden wielki fart. Od początku organizowany na chybcika i po łebkach,a przecież wszystko można było przemyśleć i wcześniej załatwić. Heh..najczęściej jako tako to wychodzi, tym razem nieco słabiej,ale jestem dobrej myśli.

Wszystko wyjaśni się jutro i to na ziemi polskiej i to całkiem niedaleko od domu. A mianowicie jutro idę odebrać wizę, która tam będzie na mnie czekać albo i nie:)

Wina tylko moja bo można było zgłosić się po nią trochę wcześniej i się tym nie przejmować,a tak jest dodatkowo niepotrzebny niepokój.

Optymistycznie zakładając prosto z ambasady jadę na lotnisko, stamtąd do Brukseli,gdzie może uda mi się zobaczyć skrawek centrum i następnego dnia rano już lot do Mumbaju.

Tego za wiele pewnie nie zobaczę bo będę szukał...roweru:) Wybredny nie jestem, ma się nie rozpaść przez miesiąc i przez ten czas ma mnie zbytnio nie irytować. Jak trafi się coś lepszego to powinienem go sprzedać chociażby za pół ceny. O to się będę martwił.

Najgorzej jak nie znajdzie się nic i będę te sakwy, pampersy, bagażnik, pompki i klucze na darmo po Indiach woził:P

Gdyby nie obecna zima to cały ekwipunek byłby nawet lajtowy,ale bez tego jak na mnie jest nieźle.

Tyle. Plan B rzecz jasna już dawno jest i to zacny bo na innym kontynencie ( choć niedaleko) i bardzo elastyczną datą powrotu,ale jednak szkoda by było jakby te wszystkie chaotyczne przygotowania przepadły...:)