niedziela, 20 lutego 2011

Tonala

Weekend. Niedziela, czyli dzień kiedy Senorita Carmen ma wolne, nie siedzi w kuchni i śniadanie jest kupne . Nic złego w tym nie ma, może poza faktem,że jedzenie jest dożo bardziej tłuste niż normalne i trawienie pochłania trzy razy więcej energii niż zwykle ,ale ja nie o tym..

Maciek po ostatnich tajemniczych symptomach zatrucia i grypy postanawia ostatni wolny dzień spędzić w domu i porobić nic:) I ma rację. Do nicnierobienia dwóch głów nie potrzeba więc w centrum dołączam do Kathy, Rob'a i Elaine i razem jedziemy do Tonala.

W centrum, jak i w innych dzielnicach miasta, zamyka się kilka głównych ulic i udostępnia się je ludowi, z naciskiem na rowerzystów:) Fajnie co? Piesi, dzieci i cale rodziny maja dla siebie trzypasmowa ulice z rożnymi zabawami i atrakcjami włacznie.

Wygląda to tak:



Tonala to małe miasteczko słynące z wszelkiego rodzaju rzemiosła,sztuki,dziergania,malowania,rzeźbienia,plecenia i klejenia. Jednym słowem jest tam wszystko. Jakiś czas temu było to osobne miasteczko, jednak z upływem czasu zostało pochłonięte przez Guadalajara.

Najpierw odwiedzamy targ.





Poźniej omijając główne ulice błąkamy się po Tonali, która ma doprawdy sporo do zaoferowania.

Jakby ktoś miał ochotę na gwiazdkę z ...blachy

Albo nieprzyzwoicie dużą figurkę z Matką Boską;)


Rob dalej szuka kapelusza,a ja klikam ciekawostki:







Kramiki z jedzeniem są porozrzucane po całym targu ( na dłuższą metę cała Tonala to jeden wielki targ). Nie ma jednej wydzielonej sekcji, tylko raz je się obok majtek i koszulek,żeby potem zatrzymać się na "tacos" przy stoisku z kramami.


Po raz pierwszy próbuje "Birria" czyli jednego z kilku lokalnych specjałów. W skrócie jest to kozie mięso, wyglądało i smakowało jak gotowane,ale głowy nie dam. Serwowane na taco ( jakby inaczej) plus cebula,limonka i sos salsa i piwko rzecz jasna. Dobre, bardzo dobre.





Przy okazji; oglądaliście K-Pax?:>


Na jednej z uliczek trafiamy na galerię i zarazem pracownię rodziny Bernabe. Nie dość,że utalentowani to jeszcze liczni ( przynajmniej czworo synów) a i cała tradycja wyrabiania i dekorowania naczyń sięga kilku pokoleń wstecz.






Jose pokazał nam jak wygląda kompletny proces tworzenia garnków z gliny, włącznie z zapleczem, piecem i zdjęciem stołu gdzie siedzi Obama, Calderon i Stephen Harper ( przestawiciel Kanady)

Potem było piwo i powrót do Guadalajara.


Pełna galeria na Picasie : https://picasaweb.google.com/RafalCzy/Mexico3Tonala20022011#

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz