piątek, 6 kwietnia 2012

Notatki z Maroka- Jedziesz



Jedziesz. Dziesiątki, setki, tysiące machnięć korbą. Jak pod górkę, wbrew pozorom owych obrotów więcej, za to prędkość ślimacza. Bagaż robi swoje. Wielbłąd, muł, osioł, rumak, ja mam swój rower.
Pedałuję się samoczynnie. Nie myślisz o tym. Jedna noga, potem druga. Kolano idzie w górę potem w dół, coś jak oddychanie. Klatka piersiowa się rusza,ale kto by się na tym skupiał.
Ręce na kierownicy,rogach,manetkach,klamkach. Automatycznie,słysząc silnik samochodu za plecami zjeżdżasz bliżej pobocza. Jak tego nie ma, jedziesz przed siebie. Oczy na oponie, szosie, liczniku, domach, polach. Błądzą po wszystkim i po niczym. Jakimś sposobem dostrzegają dziury i martwe jeże i ośle kupy. Jedziesz. Ludzie machają, trąbią, bywa że biją brawo. Uśmiechają się, choć czasem patrzą jak na dziwadło i wytykają palcem. Najczęściej jednak dopingują. Uniesiony kciuk, klakson poprzedzony szerokim uśmiechem czy gest rękami żeby pedałować mocniej. To naprawdę dodaje otuchy i energii.
Nawet w najpodlejszym humorze i tak odwzajemnisz uśmiech. Po którejś z rzędu dziesiątce kilometrów nie masz siły, nie chcę ci się i ignorujesz ich. Ni to dobrze, ni to źle. Tak już jest. I tak nie jesteś w stanie odpowiedzieć na każdy okrzyk, gest czy uśmiech.
W międzyczasie mnóstwo kropli potu, zużytych kalorii, kurw i myśli. O wszystkim i o niczym. Trochę jak Marokańczycy podczas przesiadywania w kafejkach przy herbacie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz