niedziela, 24 kwietnia 2011

Ku południu odc 11

Palenque

I dżungla. Taka prawdziwa z małpami, jaszczurkami, wszelkimi roślinami tymi ładnymi i nie. Gęsty busz, który podobno jest w stanie zakryć zaorany obszar wielkości boiska do piłki nożnej w przeciągi pięciu lat,a może i nawet krócej.

Bus podjeżdża pod wjazd do rezerwatu. Wysiadamy i po chwili rzuca się nam w oczy jeden z wcześniej zapisanych hosteli- Jaguar. Na schodach siedzi parka, Niemka i Meksykanin ze stolicy,który jeździ już trochę po kraju i okolicy i ostatnimi czasy postawnił się osiedlić właśnie w Palenque, gdzie pracuje w tymże hostelu. Jest już tutaj tok. Po krótkiej rozmowie idziemy zobaczyć pokoje,a raczej domki. Takie ze strzechy, zamiast okien moskitiery. W środku łóżko, stolik, krzesło, a nad głową wentylator. Nic więcej nie trzeba. Spartańsko,ale miło. Do tego ma być cisza i spokój. Czasem do ośrodka zagląda nocą rodziną małp:)



Po sąsiedzku w dwóch chatkach,a dokładniej to na ich werandach siedzą nieruchome postaci. Kwiat lotosu, przewiewne ubranie, na nogach cichobieżki i totalne skupienie. Medytacja. Co ciekawe, jak po trzech godzinach wróciłem do domku, jedna z bezszelestnych gości dalej tak sobie siedziała wpatrzona w odległy punkt gdzieś między gałęziami w dżungli. Czemu nie.

Po drugiej stronie ulicy, jakieś 10 minut piechotą, takie same domki, tylko w kupkach, z knajpkami i bardziej imprezowym klimatem. Parka na schodach miała rację, w Jaguarze jest spokój.

Jednak najważniejsze w Palenque są piramidy. Jedne z trzech największych ośrodków w Meksyku. To co można zobaczyć w chwili obecnej to raptem 1/8 całego kompleksu przejętego przez Azteków.

A wrażenia? Jest co podziwiać. Dobrze zachowane, wielkie i ukryte pomiędzy wielkimi drzewami i bujną roślinnością konstrukcje robią ogromne wrażenie i nie można się nie zastanawiać na potęgą ówczesnych panujących. Widoki nieco psują handlujący czym tylko się da lokalsi. Długopisy, kalendarze,mapki, kubki, szmatki i wszelkiego rodzaju badziewie jest gęsto ułożono przy wyznaczonych alejkach(!) i jest się zagadywanym czy przypadkiem w środku niczego,w upale i pełnym słońcu nie potrzebuję Chiapaskiego sweterka. Tak proszę pani, jestem pewien,ze znakomicie się nadaje do ocierania potu bądź świetnie służy na kocyk lub poduszka na pobliskiej polance..
Na szczęście, im głębiej się zapuszcza w las tym mniej handlujących i można sobie w spokoju oglądać, wspinać ( na niektóre ) i podziwiać porozrzucane piramidy.


Następnego dnia, ruszamy do San Cristobal De Las Casas i po raz pierwszy się spóźniamy i to sporo. Zegarek był nastawiony na dobrą godzinę, tylko tą nieaktualną:) W nocy nastąpiła zmiana czasu i trzeba wstawać wcześniej. Tak, wiem,że na wiosnę czas się zmienia. Pytałem,żeby nie było, tylko 2 tygodnie wcześniej kiedy miało to miejsce w Polsce;)
Nie przyszło mi do głowy upewniać się jeszcze raz tak na wszelki wypadek przy zakupie biletu. Pani w okienku też nie przyszło do głowy nikomu przypomnieć;P


Link do galerii:

galeria Palenque

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz