piątek, 8 kwietnia 2011

Niespodzianka

Jemy sniadanie. Zawijam jajecznice z pasta fasolowa maczna tortilla, popijam wszystko zielona herbata. Obok pani kucharka energicznie kroi mieso, na ulicy przejezdzaja samochody.

Przez jakies 3 sekundy stolik dziwnie sie rusza. Co dziwniejsze sciana tez sie ruszyla. Maciek patrzy na mnie, ja na niego. Dookola spokoj. Wszystko po staremu. Kelnerka uklada serwerki, kucharka dalej macha tasakiem. Nic. Zero reakcji. Tak, to te mieso. Sciany z czegos a la dykty, lekkie i chybotliwe, pani mocniej sie zamachnela, poczulismy jej energie na sobie. Wprawdzie pan w radiu wspomnial cos o ruchu tektonicznym w Oaxaca ( stan obok Chiapas) ale zwiazdku nie widzimy zadnego. Koncze sniadanie. Mija poludnie. Zapominam.

Kilka godzin pozniej dowiadujemy sie,ze w Tuxtli tez cos sie ruszylo. Leciutko mocniej.

Tak, to bylo trzesienie ziemii. Malutkie, niegrozne, jedno z wielu. Ale ziemia sie naprawde zatrzesla! Nie mozemy uwierzyc. Zdziwnie, zaskoczenie, niedowierzanie. Przeciez nikt nie reagowal, nic sie nie stalo. Tutaj ludzie generalnie sa obojetni na otaczajacy ich swiat ( nie mowie o biedzie itepe). Pani kucharka miala to w nosie. Trzeba bylo pokroic to mieso, a trzesien przezyla juz pewnie dziesiatki.

W sumie to sie nawet cieszylem. Moje pierwsze trzesienie ziemii w zyciu! Wow. Stolik sie ruszal, krzeslo sie ruszylo, sciana sie ruszyla. Domy jak staly, tak stoja, zycie plynie dalej. Generalnie rzecz ujmujac mozna by to uznac za przygode. Poniekad tak jest..

Mina mi nieco zrzedla, kiedy juz w nocy wyguglalismy,ze w Japonii tez sie trszeslo. Nie tak mocno jak ostatnio. Kataklizmu ( nowego) brak,ale bylo 7 stopni w skali Richtera. Kilka ofiar smiertelnych, budynki sie wala, kolejny dramat.

Przy pozyzszym wydarzenie ze sniadania nie wydaje sie juz wiecej sielanka...



PS. Heh, i znowu wyszlo powaznie.

:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz