środa, 27 kwietnia 2011

Ku południu odc 13

San Cristobal De Las Casas
Raptem 60km od Tuxtli, raptem oddalony o jedną godzinę drogi, a mimo to jest osadzony w zupełnie odmiennym świecie. Zarówno klimat w rozumieniu atmosferycznym jak i przenośnym, jak i to co ma do zaoferowania czyni to miasteczko jednym z najciekawszych miejsc w Meksyku.

Wysokość 2100 m npm odpowiada za zimne noce, kapryśną pogodę, dużo ulewnego deszczu i chwile orzeźwienia po żarze upalnych Cziapaskich okolic. To jedno primo.

Bez tego SCDLC byłby równie ciekawy. Miasto pełne kolorowych niskich domów, wąskich jednokierunkowych uliczek ( korki są non-stop), kilku zielonych placów, paru wzgórz i mniej więcej siedmiu kościołów. Co ulica to inna kraina geograficza. Co knajpa to inne odczucia kulinarne. Do tego mnóstwo tanich hosteli ( i tych droższych też),człapaczy plecakowych i lokalnej społeczności Indian.

San Cristobal to labirynt uliczek kryjących różnego rodzaju skarby, ciekawostki i zakamarki. Jedzie się tam zrobić tatuaż, kupić książki ( po ang-niedostępne w Tuxtli),plakaty czy na imprezę ( jak w przyszły weekend).
Jednym słowem, rewelacja.

Zdjęć będzie więcej, dużo więcej. Mam zamiar pojechać tam nie raz, i to wyłącznie z aparatem. Może dla odmiany wyjdzie coś ciekawszego:)

Link do galerii:

galeria San Cristobal De Las Casas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz