niedziela, 4 września 2011

Indie

Nowy rozdział szlajania. Nie napiszę życia bo raz,że to raptem miesiąc, a dwa,że brzmi to...jakoś wyniośle,sztucznie.

To może po kolei.

Indie jak z resztą masa innych punktów na mapie kołaczą się po głowie i czekają na swój czas. Koncepcją nową nie są, już o nich kiedyś myślałem.

Przygodę z Meksykiem kończę pod koniec tego roku. Wracam do Polski.

Rowerem nie będę jeździł rok. Baaardzo długo, za długo. Ze względu na różne czynniki wszelakiego rodzaju i pokroju maszyny brak, siedzi jedna i druga w domu w Lublinie.

Trochę grosza w kieszeni będzie, zaległości nadrobić zwyczajnie trzeba. Prawdziwy wyjazd rowerowy byłby miłym wynagrodzeniem 12stomiesięcznej posuchy.

Mapa przed nosem. W głowie styczeń, czyli zima, trzeba jechać gdzieś na południe. A gdzie tu kiedy u nas zima ciepło mają?

Turcja? Jej południe by było niezłą opcją,ale niedawno stamtąd wróciłem. Wrócę chętnie,ale jeszcze nie teraz.

Grecja? Wydawałaby się ciekawa,ale po szybkim przeglądaniu stron wynikło,że to akurat najbardziej deszczowy okres roku.

Może Maroko? Kilka relacji czytałem, luźne plany w połączeniu z Hiszpanią snułem. Brzmi idealnie. I też takie jest. Wprawdzie samo bo w Europie wtedy chłodno i mokro,ale za to blisko,tanio zarówno dojazd jak i życie na miejscu.

Powoli powstawał zarys trasy, zaokrąglony budżet, nawet kupiłem ku temu Softshella,szukałem połączeń.

Miałem jechać do Maroka. 3ci tydzień stycznia na -+ miesiąc kiedy tu nagle ni stąd ni zowąd pojawiła się wyjątkowo kusząca oferta lotu z Europy do Indii ( forum fly4free.pl)

Już wcześniej tam zaglądałem szukając tanich połączeń to Azji ( Bangkok) oraz Indii. Ceny biletów były raczej drogie, do tego trzeba było wyglądać promocji, Maroko wydawało się dużo realniejsze.

Jednak nie. 995pln za dwie strony to naprawdę tanio ( w tym niemal 10% zbójnicka prowizja esky.pl za bilet) i po 2h godzinach szukania, czytania i wahania wybrałem jeden z terminów podanych na forum i chwilę potem kupiłem lot.

Przyznam się bez bicia,że cały zakup był robiony w amoku. Nawet nie wiedziałem,że do Indii jest wymagana wiza i teraz czeka mnie wizyta w Ambasadzie Polski w DF,żeby wyrobić nowy paszport bo wymagany jest minimalny roczny okres ważności,ale po kilku telefonach wygląda na to,iż powinno pójść gładko. Samą wizę załatwić mogę już Polsce.

Dochodzą szczepienia,które nie są wymagane, aczkolwiek wolałbym chociaż niektóre z nich mieć, zwłaszcza,że przydadzą mi się na przyszłość. Tutaj znowu promyk nadzieji, bo podobno w Meksyku większość szczepionek jest darmowa, tylko ludność niezbyt chętnie się po nie zgłasza. Wszystko będę wiedział na początku następnego tygodnia po wizycie w Centro de Vacunas w Tuxtli :)

I ostatnia w sumie najistotniejsza sprawa. Rower!

Przecież to miał być typowy wyjazd sakwiarski!! Pewna doza niepokoju pozostaje mimo,że główny bagaż nie ma ograniczonych wymiarów i mogę załadować w niego 28kg + 6kg podręcznego co jest całkiem wykonalne. Niepokoi mnie za to brak możliwości obniżenia siodełka, po tym jak sztyca pod siodełkiem się zapiekła i nawet serwisanci załamali nad nią ręce. Dlaczego? Bo muszę się dostać do Brukseli to raz. A dwa,że siodełko jest wysoko i może przysporzyć trochę zachodu.

Zawszę mogę zmienić ramę i przerzucić całą resztę, no i ostateczności pojadę "tylko" z plecakiem.. Czego szczerze powiedziawszy wolałbym uniknąć bo właśnie sakwy to ten jedyny i prawdziwie prawdziwy;p sposób podróżowania.

Tak czy siak będzie świetnie. W końcu to Indie, a przy wyjeździe plecakowym jest spore prawdopodobieństwo poznania ludzi, może nawet pałętania się w grupie.

Się zobaczy. Czasu trochę jeszcze jest:)

Wylot 20.01.2012 z Brukseli do Bombaju. Powrót 20.02.2012 do Berlina.

A jeden miesiąc w Polsce to w sumie akurat,żeby z każdym piwo wypić i O Meksyku poopowiadać:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz