czwartek, 1 września 2011

Wakacyjne retrospekcje- DF dzień numer 1

Do DF można dotrzeć na 3 sposoby.

1. Samolot: najprościej i najszybciej i niestety najdrożej. Tanie linie w Meksyku nie istnieją, chociaż czasem Vivaaerobus ma promocyjne ceny do DF, Monterrey i chyba Guadalajary. Generalnie wychodzi około 1000$MX czyli jakieś 300zł w jedną stronę.

2. Autobus ( regularnymi liniami ADO, bo tylko takie operują w Chiapas i na południu MX). Koszt nieprzyzwoicie wysoki, zwłaszcza jeśli zerkniemy na cenę samolotu.

3. Autobus ( tańszymi liniami Cristobal Colon),350$MX, w drogę powrotną taniej bo 250-300$MX. Ma się rozumieć ostania opcja była najbliższa mojemu sercu i kieszeni:)

Było całkiem prawdopodobne,że tańszy sposób dojazdu do stolicy okaże się bydłowozem i dojedziemy gdzieś pod koniec tygodnia zamiast rankiem następnego dnia. Wyszło całkiem znośnie i mocny poślizg wyniknął tak naprawdę z niczyjej winy bo na autostradzie był wypadek. Nieco znużeni i średnio wyspani dotarliśmy na alternatywny dworzec w DF gdzie cierpliwie ( baardzo cierpliwie) czekał na nas tata Sandry.

Gringos w całym autobusie było raptem dwóch, więc jak się łatwo domyśleć problemów z rozpoznaniem znajomych z Polandii nikt nie miał. Przyjazd do domu, rozpoznanie, przepakowanie, dłuższa pogawędka co tam u nas i jak to się wiedzie na meksykańskiej ziemii i jeszcze tego samego dnia widzimy się na "lunchu" z Sandrą. Mocno przejęta i jeszcze mocniej uradowana, niechętnie wróciła do swojej fabryki:P My natomiast jak to na wakacjach bywa wzieliśmy się za zwiedzanie. Jej rodzice oprowadzili nas po mieście, zabrali do Muzeum Diego Riviery, niebanalnego budynku poczty, Wieży Latynamerykańskiej i pokazali co nieco w centrum.
Muzeum Diego Riviery
Poczta
Wieża LA

Wieczorem rozstaliśmy się z rodzicami,ale tylko po to,żeby ponownie zobaczyć Sandrę i już na spokojnie we trójkę pogadać o różnicy między tortillą kukurydzianą, a mączną i lepszością tacos nad nachos:)

Było miło, bardzo miło. Sympatycznie jest się spotkać po studiach. Mimo,że minęło raptem pół roku trochę się jednak zmieniło,a pinkaterii całemu spotkaniu dodaje fakt,że ostatni raz widzieliśmy się w miejscu oddalonym paręnaście godzin samolotem czyli Wawie.




Na koniec Mexico City nocą i lulu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz