niedziela, 4 września 2011

Perspektywa się zmienia

Już nikt mnie nie chce zabić. Nie rozpatruję siebie jako pieszego w kategoriach rozjechanych winniczków. Kierowcy jeżdżą tak samo jak wcześniej,ani lepiej, ani gorzej. Niczego nie zrewolucjonizowałem, nic nie zmieniłem, nikt z lokalnych posiadaczy 4 kółek moimi żalami się nie przejął, no bo niby jak też miał o nich się dowiedzieć.

Po pewnym czasie, człowiek się przyzwyczaja, może obojętnieje, na to co wcześniej tak bardzo drażniło i zachodziło za skórę. Taksówka za każdym razem gdy idę do pracy, lub idę sobie gdziekolwiek ( bo tak właśnie bywa bez samochodu,że człowiek sobie zwyczajnie idzie, noga za nogą,a pewnie nawet jakbym go miał to te 14 minut do szkoły piechotą wydaję się bardzo rozsądnym rozwiązaniem) trąbi i to kilkukrotnie. Przy okazji mruga światłami i podnosi do góry wskazujący palec. Już tego nie widzę, nie podnoszę głowy, sobie idę. Nie denerwuję się,mimo że dalej takie trąbienie na bogu winnego Polaczka irytuje i zakłóca spokój, nie żaden wewnętrzny spokój umysły tylko po prostu klakson to hałas i do tego z mocno agresywnym wydźwiękiem, przynajmniej dla mnie.

Może to kwestia upałów, które już mijają i nie męczą. Może to już upływ dni zrobił swoje na danym lądzie, w danym środowisku.

Mniej rzeczy dziwi, więcej się rozumie, nieco zaznajomiłem się z kulturą. Zawsze,ale to zawsze będąc w innym kraju, porównuje się lokalne zwyczaje, zachowania do tego co polskie( w moim przypadku) do tego co znane i własne. Niemożliwością jest odnieść się do "inności" w sposób zupełnie neutralny, zwłaszcza gdy coś draźni, razi, męczy czy denerwuje. Im więcej się świata widzi tym więcej punktów widzenia danego aspektu w głowie powstaje. Czasem pomaga zrozumieć, czasem pomaga myśleć nieco innym tokiem, sposobem, innymi kryteriami. Najważniejsze,żeby nie kwalifikować na gorsze czy lepsze. Bo u nas robimy inaczej i jeseśmy przyzwyczajeni do innych zwyczajów nie znaczy,że inne są gorsze. Rzecz oczywista, jednak się o tym zapomina.

Zastanawiam się nad niektórymi głupotami, które były w stanie szargać mi nerwy i czasem się dziwie. Na co to? Po co to? Jednak w tym tkwi swego rodzaju urok poznawania, przebywania gdzie indziej. Na szczęście w większości przypadków jest ciekawie, pozytywnie, owa nieznajomość obcej kultury przyciąga, wciąga i uzależnia. Na szczęście rzeczy które męczą, z którymi nie mogę się zgodzić schodzą na inny plan. Meksykanie z takich czy innych powodów nie podróżują i nie poznają swojego kraju. ( Uogólniając) nie mają pragnienia pchania się w inne części globu jak rosnąca ilość Polaków czy wiecznych podróżników Kanadyjczyków, Francuzów, Holendrów..

No i dobra. Ich strata. Nie wiedzą co tracą i co ich własny kraj ma do zaoferowania. Nie pozostaje mi nic innego jak uszanować i im przytaknąć. Tym razem beż żadnych złośliwości.

Takich przykładów mam więcej,ale nie w tym rzecz. Naszła refleksja, przelałem ją na klawiaturę. Obawiam się tylko,że znowu napisałem posta tylko dla siebie:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz